czwartek, 3 października 2013

6. part I: Randka

Kolejne dni wakacji mijały mi całkiem normalnie i prawie zawsze tak samo. Można powiedzieć, że dopadła mnie rutyna dnia codziennego. Każdego ranka wstawałam wyspana, szłam do łazienki, potem na śniadanie. Po posiłku spędzałam jakieś dwie godziny przed telewizorem, by po pożegnaniu Sam i Deana spotkać się z przyjaciółmi. Zazwyczaj na tych naszych 'kameralnych posiadówkach' śmiechom nie było końca, co oczywiście fundowali nam Louis i Niall. Kiedy wracałam późnym wieczorem do domu, czekali już tam na mnie narzeczeni z pachnącą kolacją i jakimś kazaniem na temat mojej długiej nieobecności, a kiedy i to się skończyło, szłam do sypialni spać. I tak w kółko i w kółko. Dlatego też byłam w bardzo dobrym humorze, gdy środowego ranka do mojego pokoju ktoś zapukał.
Siedziałam samotnie na łóżku, no nie do końca sama, bo towarzyszył mi Snowy, puchaty szczeniak kuzynki, i sprawdzałam różne portale społecznościowe, takie jak facebook, czy twitter. Jednym słowem, po prostu się nudziłam. Po ostatniej rozmowie z Rose na temat spotkania z Niallem, mój humor nie był najlepszy, bo po długich przemyśleniach obie stwierdziłyśmy, że zaczyna się coś dziać. Nie, żeby mi to nie pasowało, tylko dziwnie było spędzać każdy dzień u boku przyjaciela, w którym najprawdopodobniej z dnia na dzień zadurzałam się coraz bardziej. Może nawet było to dziecinne zauroczenie. Ale, Boże Drogi, nie tego chciałam! Mieliśmy być przyjaciółmi, do cholery! Kiedy właśnie miałam ochotę walnąć się czymś ciężkim w pusty łeb, karcąc w ten sposób moje chore serce, rozległo się ciche pukanie do drzwi. 
- Proszę - uśmiechnęłam się na widok Sam, bo ostatnio w ogóle nie miałam czasu, by z nią porozmawiać, a miałam o czym. Zawsze to albo ja musiałam gdzieś wyjść, albo kuzynka wychodziła. Nic więc dziwnego, że samo jej pojawienie się w pokoju tak mnie ucieszyło. 
- Chciałaś czegoś? - zapytałam, gdy Sam z uśmiechem na twarzy usiadła na łóżku, zgarniając z szafki nocnej jakiegoś pluszaka i zaczęła się do niego śmiać, jak głupi do sera. I chyba wiedziałam dlaczego. W końcu kobieta w ciąży często ma lekką zmianę nastrojów. 
- Nie... choć właściwie to tak. Chciałam z tobą porozmawiać... 
- Więc słucham. 
- Ale najpierw muszę cię poinformować, że podjęłam pewną decyzję - milczałam, ale z uśmiechem na ustach słuchałam każdego słowa kuzynki, więc Sam kontynuowała. - Zdecydowałam się w końcu porozmawiać z mamą, ale chciałam cię znowu prosić, żebyś mi towarzyszyła. Nie musisz się nawet odzywać! - dodała szybko, gdy otwarłam usta by odmówić. Znowu. Mimo tego, że wcześniej się zgodziłam, teraz na powrót ogarnęły mnie wątpliwości. - Po prostu tam ze mną bądź, proszę. 
Na przekór rozumowi, który wyraźnie kazał mi się nie wtrącać, posłuchałam serca, zgadzając się tym samym na wszystko. Niestety. 
- Robię to tylko i wyłącznie dla ciebie, Sam. Odwdzięczysz mi się za to. - mówiąc to puściłam w jej stronę oczko. - Chciałaś też o czymś ze mną porozmawiać tak?  
Oczy Samie zabłysnęły, a ona sama usiadła po turecku, chwytając moje ręce w swoje i patrząc mi prosto w oczy, uśmiechała się szeroko, pokazując wszystkie białe zęby. 
- Wiesz... - powiedziała przeciągając trochę wyraz. - ... doszły mnie słuchy, że pewien blondyn o imieniu Niall umówił się całkiem niedawno z dziewczyną z sąsiedztwa, którą definitywnie znam, a mało tego, ta dziewczyna ma na imię Roxanne. To zupełnie jak ty, nie uważasz?  - ogniki w jej oczach zapłonęły jeszcze bardziej. 
Przejżała mnie. 
- Och nie. Ty też będziesz mnie nękać?  - zapytałam z lekkim wyrzutem. 
Miałam tego wszystkiego po dziurki w nosie. 
- No nie bądź taka. Powiedz mi, jak to się stało? 
Popatrzyłam jej w oczy z przysłowiowego 'byka', gdyż głowę miałam spuszczoną w dół i przygryzałam wnętrze lewego policzka. 
- Tamtego dnia, gdy byliśmy w domu chłopaków... - zaczęłam powoli. - ... zaraz po tym jak opuściłaś pokój, znowu przyglądałam się fotografii Nialla, a po chwili okazało się, że chłopak mnie obserwuje. Kiedy koło mnie usiadł, aż mną wstrząsnęło, nogi odmówiły posłuszeństwa i w ogóle. - moja wypowiedź została przerwana krótkim i zduszonym śmiechem, musiałam zaczerpnąć trochę powietrza i przypomnieć sobie szczegóły tamtej sytuacji. Nieświadomie bawiłam się palcami lewej dłoni. - Wyobrażasz sobie to? Był zdecydowanie za blisko mnie, więc postanowiłam szybko się stamtąd ulotnić, ale kiedy wstałam by wyjść, Niall zatrzymał mnie i zapytał, czy się spotkamy. Powiedział to tak niezdarnie i nieskładnie, a mimo tego zrozumiałam o co mu chodzi i po prostu się zgodziłam. 
Samie patrzyła na mnie z lekkim uśmiechem, kiedy skończyłam mówić. Natomiast ja czułam, że policzki mnie palą, musiałam wyglądać jak dorodny burak. 
- To wygląda tak, jakbyś się w nim zakochała - powiedziała po dłuższej chwili kuzynka z uniesionym prawym kącikiem ust. - I nie patrz na mnie jak na wariatkę, to widać w twoim spojrzeniu. 
- Mylisz się, Sam - wyszeptałam w odpowiedzi. To zdecydowanie nie było prawdą. - Zauroczenie może i tak, ale na pewno nie zakochanie.
- Mimo wszystko bardzo się cieszę, że tak to się potoczyło. Myślę, że to już chyba wszystko, więc sobie pójdę. 
- Czekaj Sam - zatrzymałam ją. Jeśli po wakacjach miałam zamiar uczyć się w tutejszej szkole muzycznej,  moim obowiązkiem było znaleźć sobie mieszkanie,  chociażby tymczasowe. Nie można przecież ot tak rezygnować z marzeń,  nawet tych najbardziej niemożliwych,  niedorzecznych czy najgłupszych. A moim marzeniem są studia na Royal Academy of Music*, a potem... potem się zobaczy.  - Ostatnio myślałam o mojej przyszłości i postanowiłam, że chcę kontynuować naukę...
- To świetnie,  tylko co ja mam z tym wspólnego?  
- Daj mi dokończyć to się dowiesz. - odparłam i zagarnęłam kosmyk włosów za ucho - Więc chcę się dalej uczyć,  ale nie w Dublinie. Chcę uczyć się tutaj w szkole muzycznej,  bo chcę przyszłość wiązać z muzyką.  I tutaj właśnie jest mój problem, bo chciałam cię o coś zapytać, a raczej prosić. Czy mogłabym u ciebie zamieszkać? Oczywiście znalazła bym pracę na weekendy i dorzucała bym się do czynszu i mogłabym robić zakupy,  sprzątać...
- Roxie...
- ... nawet robić obiady,  jeśli chcesz... 
- Roxanne... 
- ... no a kiedy urodzi się dziecko miałabyś darmową baby sitterkę...
- Roxanne Wild! Zamknij się i przyjmij do wiadomości,  że możesz u nas mieszkać choćby do końca życia,  bez żadnych zobowiązań.  
Momentalnie zamilkłam wpatrując się w kuzynkę i chyba przyswajając to co powiedziała,  jednak po chwili z moich ust wydobyło się niewyraźne 'naprawdę?!', a kiedy otrzymałam odpowiedź twierdzącą, uściskałam mocno Samie. 
- Więc kiedy chcesz porozmawiać z Andy? - zapytałam jeszcze na odchodnym, choć coś podpowiadało mi, że już niedługo, a po słowach Sam tylko się w tym upewniłam. 
- Myślę,  że już jutro - i wyszła zostawiając mnie z natłokiem myśli na temat rozmowy z Andy, mieszkaniem i nauką w Londynie, a przede wszystkim dziecinnym zauroczeniem w Niallu Horanie.  
Dlatego też dzisiejszego czwartkowego popołudnia z napięciem wyczekiwałam przyjścia cioci Andy już od samego rana.  Począwszy od krótkiej i odświeżającej kąpieli, poprzez śniadanie, posprzątanie pokoju i oglądanie telewizji, aż do teraz, czyli przygotowania wspólnego obiadu.  Dean nadal był w pracy,  co moim zdaniem było na korzyść Sam, gdyż nie musiała się ona martwić,  że ta parka znowu się pokłóci. W momencie, gdy opowiadałam kuzynce dość kiepski kawał,  rozległo się pukanie so drzwi. Samie momentalnie się spieła. Po otwarciu drzwi moim oczom ukazała się nieśmiało uśmiechnięta ciotka.
- Witaj Roxie - wyszeptała cicho.
Po jej zapadniętych oczach,  nie dokładnie rozczesanych włosach i niepomalowanej twarzy,  wywnioskowałam, że te kilka dni było dla niej istną mordengą. Poczułam się podle, gdy stwierdziłam, że to dobry znak.
- Cześć ciociu - przytuliłam mocno kobietę, by po chwili wpuścić ją do mieszkania.
Zaprowadziłam ciotkę so salonu i podałam jej sok. Zaczęłyśmy rozmawiać o rodzinie,  szkole, wakacjach, gdy w salonie poniósł się cichy głos Samanty.
- Hej mamo.
Ciocia Andy odwróciła głowę w stronę dziewczyny,  a jej oczy od razu się zeszkliły. Nawet nie zdążyłam dobrze zobaczyć,  a matka i córka tuliły do siebie jedna drugą,  szepcząc co chwila słowa przeprosin i próśb o wybaczenie.  Ten niecodzienny widok wywołał na mojej twarzy nieśmiały uśmiech.
- Przepraszam Samie - usłyszałam po chwili wyraźny głos ciotki.  - Po prostu po śmierci ojca zostałaś mi tylko ty, a życie z myślą,  że jakiś mężczyzna zabierze mi ostatnią cząstkę szczęścia jest nie do zniesienia.  Dean pewnie myśli,  że go nienawidzę i nietoleruję, ale to wcale nie jest prawdą,  przecież niczym mi nie zawinił,  czyż nie?
- Nie zawinił... - powtórzyła cicho Sam i dodała - Przecież on ci mnie nie zabierze.  Ślub to nie jakieś uwiązanie na smyczy,  czy coś w tym stylu.  To po prostu znak miłości,  mamo.
- Wiem, i dlatego chcę was obu przeprosić,  za wszystko co do tej pory robiłam.  Deana przeproszę, kiedy wróci, tymczasem chcę też przeprosić ciebie Roxie.
Z wrażenia zakrztusiłam się sokiem i o mało co nie wyplułam go na dywan. Ze zdziwieniem w oczach i głosie zapytałam:
- M-mnie?
- Ciebie i całą twoją rodzinę.  Nie zdziwiło cię, dlaczego od prawie sześciu lat nie odwiedziłam, ani nawet nie zadzwoniłam do was ani razu? - wstyd było mi się przyznać, że nawet nie zwróciłam na to uwagi, na szczęście nie czekając na moją odpowiedź, ciotka kontynuowała: - Byłam po prostu zazdrosna o to, że mojej siostrze życie płynie tak normalnie, ma dwójkę wspaniałych dzieci, kochającego męża i naszą matkę blisko siebie. Nie mogłam nawet o niej myśleć, bo sześć lat temu nie zostało mi praktycznie nic oprócz mojej Sam. A kiedy pojawił się Dean było jeszcze gorzej, bo Samie się wyprowadziła. Ty ciągle mieszkałaś z matką, więc dla mnie to był kolejny powód, dla którego się nie odzywałam. - słuchanie tego wszystkiego obudziło we mnie jakąś empatię, która kazała mi pomóc cioci Andy, tym bardziej po jej kolejnych słowach: - Żałuję teraz, że nawet nie mam numeru Inam ani Isaaca**, żeby ich przeprosić.
- Wiesz, jest jedno wyjście - zaczęłam powoli w stronę Andy. - Wydaje mi się, że nawet lepsze niż telefon. Na myśli mam oczywiście skype. Skype to taki program, dzięki któremu można się porozumiewać za pomocą kamery internetowej - wyjaśniłam, bo wyraz twarzy kobiety zdradzał wszystko.
Kiedy ciocia się zgodziła zadzwoniłam szybko do rodzicielki, by wyjaśnić jej jak ma włączyć skype, kamerę i takie tam, a już po chwili matka Sam siedziała w salonie rozmawiając z moimi rodzicami. Popijając kawę mrożoną à la Roxie, razem z kuzynką obserwowałyśmy radość na twarzy kobiety. Od tak dawna niespotykany widok.
- Dziękuję, że ze mną byłaś - rzuciła kuzynka, cały czas wpatrzona w matkę. - To pozwoliło mi nie zwariować.
- Nie przesadzaj - zarumieniłam się. - Po prostu dotrzymałam ci towarzystwa.
- Nazywaj to jak chcesz, ale wpodziękowaniu za to pomogę ci w przygotowaniach do twojej randki.
- Ale to dopiero jutro - zaoponowałam szybko i dodałam - I to nie jest żadna randka tylko... spotkanie towarzyskie?
- To już jutro, dziewczyno. I zapamiętaj sobie, to jest randka, nawet druga, gdyby policzyć ten wasz 'spacer' na początku znajomości.
- Myślę ... - rzekałam powoli - ... że nie do końca pojmuję twój system rozumowania.
- Mało kto go ogarnia, chyba tylko Dean - kuzynka zamilkła, wpatrując się w kubek kawy. - Zastanawiam się jak to będzie i czy De jej wybaczy - dodała po chwili.
- Na pewno. Jestem tego pewna.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.

*

To już dzisiaj - pomyślałam . 
Dzisiaj wieczorem idę na randkę z Niallem Horanem. 
Teraz zamiast cieszyć się z tego wydarzenia, siedzę przed szafą z ubraniami, kompletnie nie wiedząc co na siebie włożyć, a towarzyszy mi równie niewiedząca Sam. Tyle problemów z tak błahym wydarzeniem. No dobra, może nie takim błahym, ale też nie wiadomo jak ważnym. Normalnie nie miałabym takich problemów, ale kuzynka stwierdziła, że jest to wydarzenie żadko spotykane i pomijając fakt, że powiedziała to tak jakbym nigdy nie chodziła na randki, moje zdanie i tak było inne. Wokół mnie porozrzucanych było mnóstwo ubrań, we wszystkich kolorach, na każdą okazję i jakoś ani ja, ani kuzynka nie potrafiłyśmy złożyć z tego odpowiedniego zestawu. Kiedy odkładałam na bok kolejną bluzkę, ktoś zapukał do drzwi i po chwili wszedł do mojego pokoju. Jak się okazało był to James, który usiadł na łóżku i zaspanym wzrokiem rozglądnął się dookoła. Czasem nie rozumiem jak ten człowiek może spać do samego południa, gdybym tylko ja miała tak twardy sen. 
- Coo u se dzeejee? - zapytał ziewając w tym samym czasie, więc zrozumienie go było dość trudne, jednak siedemnaście lat z tym bałwanem robi swoje. 
- Próbuję wybrać coś odpowiedniego na randkę - odpowiedziałam mechanicznie, przeżucając kolejny sweter. 
- Randkę? Z kim? Znam go? Ma jakąś pracę? Pali? Pije? A może to dziewczyna, co? - uderzył mnie natłok pytań, a ostatnie szczególnie zbiło mnie z pantykału, jednak dzielnie starałam się odpowiedzieć na nie wszystkie. 
- Tak, randkę. Z Niallem. Tak, znasz go od wczoraj. Nie, nie pracuje, bo gra w zespole. Nie, nie pali. Tak pije, bo kto normalny w tych czasach nie pije? I nie to nie jest dziewczyna, nie jestem lesbijką, James. Skąd ci to przyszło do głowy?  
- W takim razie ubierz tą sukienkę z czarnym gorsetem i białą spódniczką <KLIK> . Niall padnie z wrażenia. - odpowiedział brat, pomijając moje pytanie. Swoją drogą, ma bardzo dobry gust, nie ma co. 
- Okej, dzięki. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się w jego kierunku. 
- Widzisz. - wtrąciła Sam. - Od samego początku mówiłam ci, że masz ubrać tę. 
Nie odpowiadając ne jej stwierdzenie, wzięłam wybraną sukienkę, żelazko oraz deskę do prasowania i zaczęłam starannie gładzić gorset i koronkową spódniczkę. Nie zwróciłam uwagi na to, że James wyszedł z pokoju, ani na to, że Sam też go opuściła, bo cały czas prasowałam, rozmyślając o przyszłej randce. Na ustach uśmiech sam się formował, wystarczyło tylko pomyśleć o Niallu i jego blond włosach, błękitnych oczach, wesołym uśmiechu, talencie do rozbawiania ludzi i w ogóle o całym nim. W głowie wyobraziłam sobie całą naszą randkę, widziałam jak czeka na mnie przed furtką od swojego domu, jak wyciąga do mnie rękę, bym ją uchwyciła, jak uśmiecha się do mnie, obejmuje, a potem prowadzi do czarnego BMW i zabiera do restauracji, która jest pieknie wystrojona. Ale czar chwili prysł w momencie, gdy spojrzałam na zegar. Dochodziła godzina szesnasta, umowiona z Horanem byłam na dwudziestą, więc miałam tylko cztery godziny by wziąć długą kąpiel, dobrać akcesoria i buty do sukienki, namówić Samantę, by zrobiła mi jakąś frzyzurę, sprawdzić czy w torebce mam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy i umalować się. 
Przecież to niemozliwe - pomyślałam. Nie da się zrobić tego wszystkiego w cztery godziny. 
Spanikowana zawołałam Sam, która ma cudowny dar uspokajania mnie, więc po krótkiej rozmowie z nią byłam zdolna do zrobienia wszystkich potrzebnych czynności. Odświeżyłam się pod prysznicem, do sukienki znalazłam odpowiednie szpilki <KLIK> , bransoletkę <KLIK> , pierścionek <KLIK> i bężową kopertówkę <KLIK> , kuzynka upieła moje włosy z lewej strony i przeżuciła je na prawą, wcześniej kręcąc z nich urocze loki, następnie ja zabrałam się za makijaż: eyelinerem zrobiłam sobie cienkie kreski u dołu powiek, usta pomalowałam ulubioną ostrą czerwoną szminką, a rzęsy podkreśliłam mascarą z Max Factora. Ogólny efekt był całkiem niezły. No dobra, kogo ja okłamuję, w tym momencie wyglądałam na zajebistą laskę. Oczywiście, pomijając fakt, że jescze nie ubrałam sukienki, na myśli miałam oczywiście makijaż i włosy. Kilkanaście minut później kolejny raz tego dnia spojrzałam na zegarek i z zadowoleniem stwierdziłam, że mam jeszce pół godziny do umówionej pory, a dlatego, że wypada się troszkę spóźnić, miałam czterdzieści minut. Czterdzieści minut wyczekiwania. Któryś raz z kolei sprawdziłam zawartość torebki, wypsikałam się perfumami, założyłam buty i granatowy wiosenny płaszczyk <KLIK>, ponieważ dzisiaj było dość chłodno i równo o dwudziestej stanęłam pod frontowymi drzwiami, po czym zawołałam Sam, by zobaczyła efekt końcowy. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko na mój widok i powiedziała: 
- Wyglądasz pięknie, Roxanne. 
- Noo, jesteś boska. - dodał mój brat, który nagle pojawił się w przedpokoju. - Mówię serio, Niall padnie jak cię zobaczy. 
- Dzięki - wyszeptałam speszona. 
- A teraz idź, bo już i tak jesteś spóźniona - uściskałam najpierw Sam, a potem Jamesa. Biorąc wcześniej głęboki oddech nacisnęłam na klamkę i wyszłam na chłodne wieczorne powietrze w myślach powtarzając jak mantrę słowa 'Idę na randkę z Niallem Horanem' i próbowałam się nie przewrócić. Niall stał oparty o furtkę, tak jak w dniu naszego spaceru, ze spuszczoną głową, rękami w kieszeni rurek i przygryzając dolną wargę. Nie musiałam nic mówić, bo kiedy ruszyłam w  kierunku chłopaka, jego wzrok automatycznie spoczął na mnie. Zapewne słyszał stukanie obcasów. Dopiero kiedy stanęłam przed nim i powiedziałam cicho 'Hej' , Niall jakby ocknął się i powiedział: 
- Wyglądasz pięknie. 
Zarumieniłam się, ale podziękowałam za komplement, po czym chwyciłam jego wyciągnięte ramię i ruszyliśmy w kierunku czarnego BMW, takiego samego jak w mojej wyobraźni. 
- Więc, gdzie mnie zabierasz Niall? - zapytałam spoglądając na niego, gdy siedzieliśmy już w samochodzie. 
- To niespodzianka - uśmiechnął się tajemniczo, a ja nie byłam do końca pewna, czy wie jak bardzo nieznoszę niespodzianek. 
- Źle trafiłeś, kolego. - rzuciłam trochę zaczepnie. 
- Dlaczego? Coś nie tak? - widać było, że Niall jest trochę zaniepokojony, a ja kopnęłam się mentalnie w pusty łeb, bo przeze mnie pomyślał, że coś mi się nie podoba. Tysiąc punktów dla ciebie, Wild! 
- Nie, nie. Wszystko w jak najlepszym porządku - zaoponowałam szybko, a na moje szczęście Horan się usmiechnął. - Tylko, nie za bardzo lubię niespodzianki. Wręcz ich nienawidzę. 
- Och, czyli jak widać nie mam szczęścia - znowu ten przygaszony uśmiech. Brawo, Roxanne, potrafisz zniszczyć coś co się nawet nie zaczęło! - Pozostaje mi tylko liczyć na to, że niespodzianka się jednak spodoba. 
- Na pewno, Niall. - uśmiechnęłam się uroczo i całkiem szczerze, a chłopak odwzajemnił uśmiech przyglądając mi się chwilę, bo akurat staliśmy na czerwonym świetle. 
- Dlaczego tak na mnie patrzysz? - zapytałam chwilę przed zielonym światłem. - To trochę krępujące. 
- Przepraszam, Roxie. Po prostu, jesteś bardzo piękna, wiesz? 
- Nie przesadzaj - machnęłam bagatelizująco ręką, czerwieniąc się po czubek głowy. 
- Jestem szczery. No jesteśmy na miejscu - nawet nie zauważyłam, kiedy minęła nam droga. - Panie przodem - powiedział Niall w momencie, w którym otwierał drzwi od samochodu. 
Wyszłam z BMW i przystanęłam jeszcze na chwilę, patrząc jak chłopak wyciąga marynarkę z samochodu. 
Zapowiada się niezła randka. 

*** 


*Royal Academy of Music - szkoła muzyczna w Londynie. Chyba najbardziej znana. 
**Inam i Isaac - rodzice Roxanne

Jestem beznadziejna. Wiem o tym. Obiecałam coś, a słowa i tak nie dotrzymałam. Jestem na siebie wściekła, mam ochotę się palnąć czymś ciężkim w mój głupi, niedotrzymujący obietnic łeb. Mogłabym się tłumaczyć brakiem czasu, nawałem prac domowych i każdą inną rzeczą, ale po co, skoro wszyscy to dobrze wiedzą, i ja to dobrze wiem, że jedynym powodem niepojawienia się rozdziału wcześniej jest moje cholerne lenistwo. Podobno człowiek uczy się na błędach, a ja w stosunku do bloga popełniłam już kilka takich i teraz wiem, że najlepiej jest niczego nie obiecać. Tak więc nie wiem kiedy kolejny rozdział, nie wiem czy znowu Was nie zawiodę, a pozostaje mi tylko liczyć na to, czy ktoś w ogóle jeszcze czyta to moje opowiadania i choć wszystko podpowiada mi, że straciłam wszystkich czytelników, to jednak gdzieś tam jest nadzieja, że pozostało ich kilku. Teraz kilka przyziemnych spraw, jak widać szablon nadal ten sam, ale cały czas staram się na jednej szablonarnii o wykonanie profesjonalnego szablonu, bohaterom bloga miałam dać spokój, a jednak zmieniłam zdjęcie Izabelii, i to chyba wszystko co dotyczy bloga. 
Teraz coś dla miłośników Igrzysk Śmierci (czyli mnie, między innymi). Olga, moja koleżanka pisze wspaniałego, przecudownego bloga o Promise Middleland, trybucie z dystryktu czwartego i jej historii. Pojawił się prolog, który już zachęca do czytania <KLIK> Zajrzyjcie, to wiele znaczy dla niej i dla mnie. Nie będę tu już więcej Wam głowy zawracać, 
Pozdrawiam!

8 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam! Tylko nie zabijaj :c
      Rozdział czytałam już dawno na komórce i zapomniałam go skomentować, ale i tak, to mnie nie usprawiedliwia, wybacz...
      Nie wiem co napisać >< Serio, dawno czytałam rozdział i zapomniałam co się w nim działo XD Niall I Roxanne już niedługo ^^ Ciocia jest dobra, działo się w rozdziale, działo....
      Nie, no! To bezsensowny komentarz...
      Pozdrawiam,
      N.
      Dziękuję za nominację :)

      Usuń
    2. Wybaczam, o ile Ty wybaczyłaś mi moją zaległość z komentarzami na twoim blogu :D
      A komentarz nie jest bezsensowny, nie martw się. I masz rację, Niall i Roxane już nie długo, ale nie martw się nie będzie kolorowo, no, może na początku.
      Również pozdrawiam xx i nie ma za co :D

      Usuń
  2. Całkiem nieźle. Osobiście nie lubię tego typu opowiadań, ale twoje nawet mnie wciągnęło. Ale już nie gadam, tylko zapraszam cię do mnie na nowy rozdział :D
    http://commentarius-lily.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo fajnie, że 'nawet cię wciągnęło' :D
      Na pewno zajrzę xx

      Usuń
  3. Nie ma nic nowego? Nosz kurde, nie mam co czytać XD U mnie ukazał się rozdział drugi.
    Pozdrawiam i do napisania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział się pisze, spokojnie (:
      A jeśli nie masz co czytać to zapraszam na moje drugie opowiadanie. Tym razem z Harrym Stylesem, pojawił się niedawno prolog.
      vampires-blood-1d.blogspot.com

      Usuń
  4. Hej, tu Lily z czarnowlosy-problem-lily. Mam nadzieję, że nie znienawidziłas mnie jeszcze, albo że nie planujesz na mnie krwawego i okrutnego mordu... Przyznaję, miałam chwilę zwątpienia w swojego bloga, kiedy naprawdę chcialam go juz porzucić. Ale... czytając twoje i innych osób komentarze, ale przede wszystkim twoje... dotarło do mnie, że nie mogę. Dopóki czyta mnie choć jedna osoba. Więc... żyję i tworzę, i - tym razem na pewno - już za kilka dni pojawi się przeprosinowy rozdział. Jeśli wciąż chcesz...

    OdpowiedzUsuń

Bardzo proszę nie spamować (: