wtorek, 12 marca 2013

2. Spacer


Notkę dedykuję, mojej wspaniałej Szyszce, za to, że tak bardzo podobał jej się ten rozdział, gdy przeczytała go w szkole i za jej słowa ‘Kocham to, Niall jest uroczy’ < 3
*
Rano obudziły mnie słabe promyki słońca, które z trudnością przedzierały się przez różowe zasłonki w moim pokoju. Przetarłam leniwie zaspane oczy i sięgnęłam po komórkę leżącą na białej szafce nocnej, z niemałym zdziwieniem stwierdzając, że jest dopiero godzina siódma rano.  Jak to możliwe, że w czasie wakacji wstaje tuż po świcie? O dziwo byłam wyspana i wypoczęta, co zdarza mi się bardzo rzadko. Z ociąganiem usiadłam na łóżku, gdy do sypialni wbiegł Snowy – mały, biały, puchaty szczeniaczek Sam. Pogłaskałam Snowy’ego za uchem i powoli wstałam by udać się do łazienki, gdzie szybko zrobiłam poranną toaletę i delikatny makijaż. Ubrałam luźne dresowe spodnie i bluzkę po moim starszym bracie, któremu zachciało się mieszkać w Cardiff, ze względu na dużą ilość odbywających się tam mistrzostw Grand Prix. Tak, mój brat jest zagorzałym fanem speedway’a. Po znalezieniu psiej smyczy i przypięciu jej do obroży Snowy’ego, wyszłam z domu na krótki spacer. Na dworze wiał chłodny wiaterek, mimo to nadal miałam ochotę się przejść, ale tym razem postanowiłam nie odchodzić zbyt daleko. Snowy wesoło podskakiwał wokół mojej nogi i szczekał na każdego napotkanego człowieka, narażając się przez to na pieszczoty z ich strony. W drodze powrotnej zauważyłam Nialla w towarzystwie dwóch, od niego wyższych, chłopaków.
- Cześć, Niall! – zawołałam z drugiego końca furtki i podeszłam do nich.
- Hej, Roxie. – odpowiedział Blondyn.
- Czy to nie jest ta panienka, o której cały czas opowiadał Horan? – zapytał dyskretnie (co mu się raczej nie udało, więc nie było to takie dyskretne) chłopak w lokach drugiego towarzysza.
- Zamknijcie się! – uciszył ich Niall, po czym zwrócił się do mnie: - To są moi najlepsi przyjaciele. Louis – podałam rękę wysokiemu brunetowi – i Harry – powtórzyłam gest i przedstawiłam się.
- Gdzie się tak wcześnie wybieracie? Siódma rano to raczej nie czas na imprezy.
- Jedziemy na próbę – powiedział Lokers.
- Próbę? – powtórzyłam.
- Ach no tak, nie powiedziałem ci wczoraj  – rzekł Niall i podrapał się za uchem. – Ja, ci dwaj debile i jeszcze dwoje naszych przyjaciół, śpiewamy w zespole One Direction i mamy próby do występu.
- To świetnie – powiedziałam i uśmiechnęłam się. – Sławni sąsiedzi zawsze spoko.
- Nie jesteśmy wcale tacy sławni – rzucił, niby od niechcenia, Blondyn.
- Poprawka, chłopaku! JESZCZE nie jesteśmy sławni. Kiedyś będziemy jak The Beatles, jeszcze o nas usłyszysz Roxanne- powiedział Harry i wyszczerzył się w moją stronę. Nie powiem, ma bardzo ładny uśmiech.
- Tak, tak, na pewno – dorzucił Louis. -  A może chciałabyś pójść na próbę razem z nami, co? Nie pożałujesz – dodał jeszcze.
- Fajny pomysł, ale niestety dzisiaj nie mogę, mam pewną sprawę do załatwienia, na pewno kiedyś skorzystam z tej propozycji. Teraz lepiej już pójdę, więc do zobaczenia – powiedziałam i pożegnałam się z nowymi kolegami i Blondaskiem.
Odpowiedzieli mi zgodnym ‘Na razie’ , a ja ruszyłam przed siebie. Usłyszałam jeszcze słowa Harry’ego:
- Fajna dupa!
Zaśmiałam się i postanowiłam odpowiedzieć:
- Wszystko słyszałam i dzięki za komplement, Haroldzie! Twoja dupa też niczego sobie!
Kolejny raz zaczęłam się śmiać i weszłam do domu.
*
Gdy znalazłam się w mieszkaniu od razu odnotowałam, że Dean i Sam już nie spali, co było dla mnie zdziwieniem. Zaskoczenie zniknęło tak szybko jak się pojawiło, gdy dotarło do mnie, że domownicy idą do pracy. Ach, jakie to cudowne uczucie, kiedy ty leniuchujesz w domu i nic nie robisz, a inni muszą chodzić do pracy i być wykorzystywani przez swoich pracodawców.
- Roxanne! – zawołała Samie.
- Tak? – zapytałam.
- Wiesz, co jest za tydzień?
- Nie, a co?
- Robimy z Deanem małe przyjęcie z okazji zaręczyn, na które zapraszamy rodzinę i bliskich znajomych, więc pewnie poznasz wielu nowych ludzi, nie przeszkadza ci to?
- Ależ skąd! – odpowiedziałam. – Lubię poznawać nowych ludzi, nie mogę się już doczekać.
- To fajnie. Do zobaczenia po południu, teraz muszę lecieć do pracy, na razie.
- Cześć – rzekłam i weszłam po schodach na pierwsze piętro, a później do mojej sypialni. Weszłam do środka i usadowiłam się na krześle przy biurku, po czym odpaliłam laptopa. Bez zastanowienia zaczęłam szukać, w internetowych sklepach, jakiegoś fajnego prezentu dla narzeczonych, jednak po przynajmniej godzinnym szperaniu nie udało mi się znaleźć niczego, co szczególnie przykuło moją uwagę. Z początku chciałam kupić coś, co odzwierciedlałoby ich miłość, nagle wpadłam na świetny pomysł. Kto powiedział, że prezent nie może być  ‘nie na tą okazję’ ? Postawiłam na kołyskę dla dziecka – tak wiem, Sam nie jest w ciąży i w tym sęk. Po kolejnym dwudziestominutowym szukaniu znalazłam to czego chciałam: nie za duża, w odcieniu jasnego dębu i z wyrzeźbionymi, małymi serduszkami w obu jej końcach, kołyska idealna. Na moje szczęście dostawa miała przyjść już za dwa dni. Po kilku minutach poczułam wibracje w kieszeni, które symbolizowały nową wiadomość. Wyciągnęłam mojego iPhone’a i przeciągnęłam palcem po ekranie, by przeczytać wiadomość od Nialla.  
Co robisz dziś wieczorem?
Siedzę w domu, a co? – odpisałam.
Pójdziemy razem na spacer? Tak około dwudziestej?
Chwilę się zastanowiłam. W sumie, spacer to nic takiego. W trakcie rozmyślań dostałam kolejną wiadomość.
Pokazałbym ci Londyn, zwłaszcza, że wieczorem jest o wiele piękniejszy niż za dnia.
Na taką propozycję przystanęłam od razu, więc czym prędzej odpisałam chłopakowi.
Nie ma sprawy : ) Spotkajmy się pod Twoją furtką o dziewiętnastej pięćdziesiąt, okej?
Jasne, nie mogę się doczekać. Do zobaczenia.
Ja też. Do zobaczenia, Niall. – Odpisałam i rzuciłam się na mięciutkie łóżko, na którym mogłabym spędzić resztę mojego życia, wstając tylko po jedzenie i do toalety.
*
Godzina dziewiętnasta pięćdziesiąt zbliżała się nieubłaganie, a ja miałam ogromny dylemat: co na siebie założyć? Wszystkie ubrania porozrzucane były po całym pokoju, a część nawet w łazience i przedpokoju. Co chwila zmieniałam zestawy, buty i dobierałam przeróżne dodatki.  Na łóżku rozłożyłam czapki, paski, bandanki, okulary, kapelusze, opaski i inne akcesoria tego rodzaju. W końcu, po obszernych poszukiwaniach (nawet w szafie Sam), postawiłam na zwiewną sukienkę w kolorowe kwiaty (w większości zielone), przepasaną brązowym, cienkim paskiem. Na nogi założyłam beżowe baleriny z trochę ciemniejszymi kokardkami, a na głowę kapelusz fedora w tym samym odcieniu.  Moje blond włosy pozostawiłam rozpuszczone i podkręciłam je lokówką, zrobiłam delikatny makijaż – oprócz ust (tu obowiązkowo mocna, czerwona szminka, więc nie można nazwać tego ‘lekkim’). Wzięłam do ręki dżinsową kurtkę, gdyby zrobiło się zimno i pięć minut przed umówioną godziną spotkania wyszłam z domu. Niall czekał już na mnie, był oparty o bramę i trzymał ręce w kieszeniach. Głowę miał spuszczoną i wpatrywał się uporczywie w czubki swoich butów, oprzytomniał dopiero wtedy, gdy szturchnęłam go lekko w ramię.
- Cześć – powiedziałam uśmiechając się szeroko i ukazując mój niebieski aparat na zęby.
- Hej – odpowiedział przyglądając mi się uważnie. – Wyglądasz ślicznie.
Poczułam, że się rumienie, ale nie dałam tego po sobie poznać.
- Dziękuję, ty też niczego sobie – uśmiechnęłam się do niego serdecznie.
- To idziemy?
- Idziemy.
Ruszyliśmy żwawym krokiem przed siebie. Na dworze powoli się ściemniało, więc uliczne latarnie i lampy wystaw sklepowych świeciły się jasnym, białym światłem. Londyn o tej porze był piękny, a podekscytowanie rosło we mnie na myśl, jak będzie cudownie, gdy na dworze zrobi się całkowicie ciemno. Na samym początku poszliśmy na pobliską promenadę, gdzie w przydrożnych salonach gier spędziliśmy mnóstwo czasu. Gdy ruszyliśmy do metra, które zawieźć nas miało do centrum miasta, niebo nad całym Londynem było już bardziej granatowe niż granatowa koszula Nialla. Wsiadając do stacji metra na Kingsbury, z daleka można było zobaczyć światła bijące z London Eye i Big Bena. Jadąc Jubilee Line zatrzymywaliśmy się na stacjach West Hampstead, Finchley Road, Waterloo, aż w końcu wysiedliśmy na Southwark, nigdy nie lubiłam podróżować metrem. W dzielnicy Westminster, od budynku parlamentu biło żółtawe światło, dzięki czemu było jasno jak za dnia. Tower Bridge również oświetlony był jaskrawym światłem. W każde miejsce wpatrzona byłam jak w obrazek, to wszystko wyglądało o wiele piękniej na żywo niż na zdjęciach. Niall chyba zauważył mój zachwyt, bo uśmiechnął się szeroko i powiedział:
- Wiedziałem, że ci się spodoba.
- I miałeś rację! – odpowiedziałam entuzjastycznie i kontynuowałam. – A teraz chodźmy na London Eye, chcę zobaczyć to wszystko z innej perspektywy.
Chwyciłam chłopaka za rękaw koszuli i pociągnęłam go w kierunku Oka Londynu. Biegliśmy żwawym krokiem, nie zważając na wścibskich gapiów, ja po prostu chciałam, pierwszy raz w swoim życiu, wsiąść do kabiny koła młyńskiego i unieść się 135 metrów nad ziemie. Po przejściu przez kontrolę i czujnik metalu, wraz z Niallem siedziałam w pustej kapsule, podziwiając miasto z góry. Setki, a nawet tysiące, małych, świecących kwadracików ‘porozrzucane’  było po całej długości i szerokości Londynu. Gwiazdy na niebie wyraźnie się odznaczały tworząc dziesiątki przeróżnych konstelacji.
- Patrz tam! To Wielki Wóz! – zwróciłam się do Blondyna z entuzjazmem; przez chwilę miałam wrażenie, że mnie wyśmieje lub coś, w końcu moje zachowanie, było na poziomie przedszkolaka; ale on tylko wskazał ręką w przeciwną stronę i powiedział:
- A tam, jest Wielka Niedźwiedzica!
Spojrzałam na niego i kolejny raz tego dnia uśmiechnęłam się szczerze i serdecznie.
Coś mi się wydaje, że jest to początek wspaniałej przyjaźni!


*
Tak jak obiecałam, jest Rozdział Drugi :) Mam już napisany początek Rozdziału Trzeciego. Na tą chwilę nie wiem jaki będzie nosił tytuł, więc Wam nie napisze :) Postaram się skończyć go jak najszybciej, a za chwilę w NOWOŚCIACH podam datę opublikowania :) Z góry przepraszam za wszelakie błędy, choć starałam się takowych unikać. Nigdy nie byłam dobra w ortografii i interpunkcji. To chyba na tyle. 
POZDRAWIAM ^^

10 komentarzy:

  1. fajnee :D
    /@AnnYurisistable

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, tu Lily z czarnowlosy-problem-lily. ;) Bardzo się cieszę z twojego zainteresowania moim blogiem. Wieeem że strasznie długo mi idzie pisanie rozdziału, ale obiecuję że do niedzieli się pojawi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O hej, Lily! Cieszę się, że wgl mi o tym napisałaś :) Nie chciałam Cię popędzać, czy coś, tylko tak strasznie nie mogłam się doczekać :) Dobrze, że już niedługo pojawi się rozdział >.<
      Dziękuję, pozdrawiam i życzę weny ~ Troublemaker ♥

      Usuń
  3. świetny rozdział ;) dość długo na niego czekałam, ale się opłacało ;3
    weny, nie mogę się doczekać następnego ;*

    zapraszam do siebie :) http://socanwedoitalloveragain11.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. To dopiero drugi rozdział, ale już mega mi się spodobało opowiadanie! Mogłabyś szybciej dać następny rozdział, proooooooooszę, nie umiem się doczekać <3 :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niespodziewanie szybko napisałam rozdział trzeci, więc już jutro będę przepisywać go do worda, ale nie obiecuje, że pojawi się na blogu ;*

      Usuń
  5. następny , ten jest super ale proszę daj następny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że się podoba. Miałam dzisiaj przepisywać rozdział, ale wróciłam późno do domu, więc zrobie to jutro. Myślę, że już niedługo pojawi się Rozdział Trzeci :)

      Usuń
  6. geniaaaaaalne. *,*
    pisz dziewczyno, bo chyba umrę. ;o
    jeśli możesz powiadom mnie u mnie o nowym rozdziale. :D:D

    zapraszam:
    marzenia-1d-opowiadania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Bardzo proszę nie spamować (: