sobota, 30 marca 2013

3. Wspomnienie Jamesa

Z góry przepraszam za dopisy autorki (dop. Aut.) w jednym z dialogów. Uznałam, że tak będzie łatwiej  czytać tłumaczenie.  
Ze specjalną dedykacją dla mojego młodszego brata, za to, że tak wytrwale czekał, aż oddam mu komputer.

*

 Kilka dni później nadal pamiętałam każdy szczegół wieczoru spędzonego z Niallem. Zaraz po wycieczce na London Eye, chłopak zabrał mnie do Muzeum Figur Woskowych Madame Tussauds, gdzie na zwiedzaniu zleciały nam prawie dwie godziny. Były tam kopie aktorów, piosenkarzy, prezydentów, Rodziny Królewskiej, a nawet sportowców. Udało mi się ‘spotkać’ klony światowych gwiazd na przykład Leonarda DiCaprio, który zalicza się do grona moich ulubionych aktorów, a także Kate Winslet, Roberta Pattinsona i Taylora Lautnera. Na jednym z pięter postawiono nawet figurki Baracka Obamy i Davida Camerona, premiera Wielkiej Brytanii. Jednak najlepszą figurką, którą udało mi się zobaczyć był Justin Bieber, uwierzycie, że zrobiłam sobie z nią fotkę? To prawie tak samo, jakbym stała obok żywego Biebsa, no może trochę młodszego Biebsa. Zaraz po Muzeum pojechaliśmy do Soho, gdzie odwiedziliśmy sklep M&M's World, w którym pachniało pyszną czekoladą.Wszystko było tam kolorowe, a budynek miał chyba ze trzy piętra. Następnie spacerowaliśmy sobie po centrum miasta, cały czas rozmawiając, na przeróżne tematy, które nam się nie kończyły. Po jakimś czasie oboje zgłodnieliśmy, więc Niall zaprowadził mnie do jego ulubionej restauracji. Muszę przyznać, że w Nando’s mają naprawdę świetne żarcie. Do domu wróciłam chyba około pierwszej w nocy, nie obyło się bez kazania Sam. Tego samego wieczoru poznałam też pozostałą dwójkę przyjaciół Blondyna: Liama – miłego i chyba najbardziej normalnego z całej piątki i Zayna – bruneta z ‘chińską’ fryzurą i nonszalanckim uśmiechem na ustach.
Dzisiaj miało się odbyć przyjecie z okazji zaręczyn, więc  już od rana (czytaj od dziesiątej)po ubraniu się i umalowaniu pomagałam kuzynce w pracach domowych. Do pomocy przyszła do nas przyjaciółka Sam – Eileen, ze swoim chłopakiem Billem. Gdy już większość domu została wysprzątana zabrałyśmy się za gotowanie, a mężczyźni (jeśli można ich tak nazwać) pożyczali dodatkowe krzesła od sąsiadów. Stojąc przy garnkach, co jakiś czas zerkałam na Samantę, która była jakoś dziwnie zestresowana, co powoli doprowadzało mnie do białej gorączki.
- No uspokój się wreszcie, Sam! – wybuchnęłam, kiedy moja cierpliwość się wykorzystała.
Kuzynka spojrzała na mnie z rządzą mordu w jej fiołkowych oczach, aż się przeraziłam, ale zaraz po tym zaczęła ryczeć. Podbiegłam do niej, a wraz ze mną Eileen, w duchu przeklinałam się za mój niekontrolowany napad złości.
- Cśśś… no nie płacz, nie chciałam cię w jakikolwiek sposób urazić.
-A-ale to nie prze-ez ciebie – odpowiedziała przez duszące ją łzy. – J-ja po prostu boję się, jak w-wszyscy przy-yjmą nową wia-wiadomość.
- Jaką wiadomość? Nie wspominałaś mi o niczym – powiedziała łagodnie przyjaciółka kuzynki, ale widać było, że jest trochę zła.
- No bo… no ja-a ten.. jajztmcży – ostatnie słowa wypowiedziała tak szybko i cicho, że choć stałam obok niej, nie zrozumiałam nic.
- Możesz powtórzyć? – zapytałam.
- Cholera no! Jestem w ciąży! C.I.Ą.Ż.Y!
Stałam jak wryta, powoli analizując wypowiedziane przez nią słowa. Jak to się stało, że ta odpowiedzialna i ambitna dziewczyna pozwoliła sobie na taki ‘skok w bok’ i zaszła w ciążę?! Och jak ciocia Andy się o tym dowie to będzie masakra, a Dean niech się w ogóle w domu nie pojawia. Już wystarczy, że i bez tego za sobą nie przepadają. Moja kuzynka jest w ciąży! SAM jest w CIĄŻY! Chociaż, Samie ma już dwadzieścia dwa lata, nie jest już rozkapryszoną i buntowniczą nastolatką, tylko kobietą z narzeczonym, własnym domem i psem! To właśnie teraz jest czas na ten krok, a ja w końcu zostałam ciocią! Kiedy ta wiadomość dotarła do moich zużytych komórek mózgowych i  spotkała się z moją aprobatą zaczęłam krzyczeć ze szczęścia.
- To cudownie, będę ciocią! – wrzasnęłam i najmocniej jak potrafiłam uściskałam kuzynkę.
- Ale to nie wszystko! – rzekła dziewczyna, po uspokojeniu się i uwolnieniu z uścisków El. – Razem z Deanem chcielibyśmy, żebyś została matką chrzestną April – dodała chwytając swojego narzeczonego za rękę, gdy ten niespodziewanie pojawił się w kuchni i stanął obok kuzynki. 
Z moich oczu zaczęły lecieć łzy szczęścia i trochę też niedowierzania.
- J-ja? Poważnie? – zapytałam oniemiała.
- A któżby inny? – odparł pytaniem na pytanie Dean.
- Tak, oczywiście, że zostanę jej chrzestną! Och, dziękuję! Jestem taka szczęśliwa, że idę w tej oto chwili wykrzyczeć to całemu światu! – krzyknęłam jeszcze na odchodnym i czym prędzej wybiegłam z domu.
Rozglądałam się na wszystkie strony, nie do końca wiedząc gdzie iść, bo chociaż spędziłam w Londynie już trochę czasu, to jedynym miejscem, gdzie mogłam pójść bez obaw, że się zgubię był dom Nialla. No tak, Niall! Pobiegłam szybko pod furtkę kolegi i z ulgą stwierdziłam, że jest otwarta. Wbiegłam na ganek domu i zaczęłam mocno pukać do drzwi, trzaskać kołatką i dzwonić dzwonkiem. Z mieszkania dało się słyszeć niemiły pomruk ‘kogo tu znowu niesie’ , ale już po chwili drzwi otworzyły się i stanął w nich blondwłosy chłopak. Bez zastanowienie rzuciłam się na jego szyję i zaczęłam płakać mu w ramię, a on miał bliskie spotkanie z podłogą przez to niespodziewane uderzenie.
- C-co się stało? – zapytał lekko zdezorientowany po podniesieniu się z parkietu. 
- Będę chrzestną, czujesz to?! Samie jest w ciąży! – krzyknęłam i ucałowałam chłopaka w oba policzki.
-Ach, więc to jest ta wiadomość, którą twoja kuzynka miała ogłosić na przyjęciu? - zapytał Louis, gdy znalazł się obok nas.
Pokiwałam ochoczo głową i już po chwili cała piątka znalazła się w salonie, a ja opowiedziałam im wszystko z dokładnymi szczegółami.
- Hej, to wy też będziecie wieczorem? – zapytałam po skończonym opowiadaniu.
- Èvidemment (z fran. Oczywiście – dop. Aut.) – odpowiedział Zayn.
- C’est très cool.  À la prochaine fois sur place (z fran. To bardzo fajnie. Do zobaczenia na miejscu – dop. Aut.)
- Mówisz po francusku? – dorzucił Harry.
- Owszem. Mówię po francusku, bo po prostu lubię ten język, po irlandzku, bo w końcu stamtąd pochodzę, po niemiecku, bo uczyłam się w szkole i po hiszpańsku, bo mam tam rodzinę, do której jeżdżę w prawie każde wakacje.
- Dobrze, w takim razie sprawdźmy – wyszczerzył się Lokers i powiedział: - Verstehst du, was Ich spreche? (z niem. Rozumiesz co mówię? – dop. Aut.)
- Ja, Ich versteche, was du sprechst (z niem. Tak, rozumiem co mówisz – dop. Aut.). Ktoś jeszcze chce sprawdzić?
- Oo tak, tak! Ciekawe jak mówisz po Hiszpańsku! – krzyknął Liam i przysunął sobie krzesło, by usiąść naprzeciw mnie. A do tej pory uważałam go za normalnego. – Qué piensa usted acera de Niall? (z hiszp. Co myślisz o Niallu? – dop. Aut.)
- Hej! Czemu pytasz o mnie? – żachnął się blondyni posłał Payne'owi zabójcze spojrzenie.
- Es un buen tipo y un compañero fantàstico (z hiszp. To miły chłopak i fantastyczny kolega – dop. Aut.). – odpowiedziałam, ignorując Horana.
- Sólo compañero? (z hiszp. Tylko kolega?- dop. Aut.)
- Liam. Sólo conocemos una semana. Piensa un poco (z hiszp. Znamy się dopiero tydzień. Pomyśl trochę. – dop. Aut.)
- No es bueno. (z hiszp. No dobrze – dop. Aut.)
- Jeszcze ktoś ma jakieś wątpliwości, czy mogę w spokoju wrócić do domu.
- Nie tak prędko, jeszcze irlandzki – zatrzymał mnie Niall, a ja spojrzałam na niego z wyrzutem. Chcę wracać do domu, czy tak trudno to zrozumieć?
- Pomyśl. Jestem Irlandką z krwi i kości, mieszkam w Dublinie od urodzenia i miałabym nie znać mojego ojczystego języka?
- Mimo wszystko sprawdźmy.
- Och dalej, Wole mieć to już za sobą.
- Sasta a bheidh tu urraithe ag? (z irl. Cieszysz się, że będziesz chrzestną? – dop. Aut.)
- Fiu a iarraidh? Ar ndóigh, ta se! (z irl. Jeszcze pytasz? Oczywiście, że tak! – dop. Aut.)
- Wow! Pierwszy raz poznałem kogoś tak utalentowanego. Wyjdziesz za mnie? – zapytał Zayn, a ja nie mogąc dłużej wytrzymać wybuchnęłam śmiechem.
- Wcale nie jestem utalentowana, znam tylko kilka języków.
- Żartujesz sobie? Ja ledwo znam poprawną angielszczyznę – rzucił Lou. – A ty znasz cztery języki, nie licząc angielskiego. Gdzieś ty była całe moje życie?
Uśmiechnęłam się serdecznie, choć przyznam, że sytuacja, kiedy Malik ukląkł przede mną i wręczał mi swoje lusterko kieszonkowe, była nieco… dziwna.
- Dobra chłopaki. Fajnie się gadało, ale naprawdę muszę spadać. Ciao! – krzyknęłam i powoli ruszyłam do domu, gdzie czekała na mnie miła niespodzianka. Przyjechał mój brat z którym nie widziałam się ponad rok i za którym strasznie się stęskniłam.
- James! – krzyknęłam, gdy tylko zagrodził mi wejście do domu.  W jednej chwili rzuciłam mu się na szyję i kolejny raz tego dnia się popłakałam. Po dziesięciu minutach siedzieliśmy już w salonie opowiadając sobie o zdarzeniach z czasu rozłąki.
- A co słychać w Cardiff? – zapytałam.
- Wiesz, jakoś leci. Studiuję, a w soboty pracuję w pubie, w wolnym czasie chodzę na Grand Prix no i tak ogólnie to mam dziewczynę – powiedział, a na ustach wykwitł mu jego specjalny uśmieszek.
- To mów, jak się poznaliście? - ożywiłam się i wpatrzyłam w brata.
- Oj siostra, musisz wszystko wiedzieć, nie? – zapytał, a gdy ochoczo kiwnęłam głową, uniósł ręce w geście kapitulacji i zaczął: - Ma na imię Lily, poznaliśmy się ponad pół roku temu..
- I nic mi nie napisałeś, ani nie zadzwoniłeś?  - rzuciłam oburzona i wydęłam usta, a James, nie zrażony tym, że mu przerwałam, kontynuował:
- … na meczu speedway’a. Tego dnia na dworze było dość pochmurno, więc na wszelki wypadek wziąłem ze sobą kurtkę. Lily siedziała w ławce obok i muszę się przyznać, że od razu wpadła mi w oko, w końcu mam słabość do rudzielców.
- Jest ruda? – wtrąciłam znowu, lecz widząc karcące spojrzenie brata, zacisnęłam usta w szparkę, przejeżdżając po nich palcem i udając, że je zakluczam, co wywołało salwę śmiechu wśród rodziny. 
- Tak, Roxie, jest ruda. Kontynuując. Jak przewidziałem już po trzech biegach zaczął siąpić deszcz, a że dziewczyna nie miała ze sobą nic, czym mogłaby się okryć, zaoferowałem jej swoją kurtkę. Na początku nie chciała jej przyjąć, tłumacząc się, że wytrzyma, ale ja bez zbędnych ceregieli, narzuciłem jej nakrycie na ramiona. Pomimo deszczu, mecz nie został przerwany, więc mieliśmy dużo czasu, żeby się poznać. Naprawdę dużo nas łączy. Lubimy speedway, imprezy, oboje studiujemy, a co najdziwniejsze na tej samej uczelni, choć nigdy jej tam nie widziałem. Lily, podobnie jak ja, lubi czytać książki, a szczególnie o tematyce fantastycznej, no wiesz, Harry Potter i te sprawy – przerwał i zaśmiał się, a ja zawtórowałam mu. – Pod koniec meczu wymieniliśmy się numerami i przez kilka dni dużo ze sobą pisaliśmy. W końcu postanowiłem zaprosić ją na randkę i…
- I co? Zgodziła się?
- Nie, Roxie, nie zgodziła się – powiedział i zrobił pauzę. – Okazało się, że ma chłopaka, którego kocha i są ze sobą już od jakiegoś czasu. W tamtej chwili poczułem małe ukłucie w sercu, nie do końca zdając sobie sprawę co to oznacza. Tak, siostrzyczko, zakochałem się i to cholernie się zakochałem. – dodał, gdy zobaczył moją minę, która oznaczać mogła tylko to, że ‘mój brat się zauroczył’. – W takiej sytuacji poprosiłem ją o zwykłe spotkanie, bo przecież mogliśmy zostać przyjaciółmi, nie? I tak spotykaliśmy się przez około miesiąc i muszę przyznać, że to wyjątkowe uczucie, które pojawiało się zawsze, gdy tylko Lily znajdowała się w zasięgu mojego wzroku, nie osłabiło się ani na chwilę. Dziewiętnastego listopada, gdy szedłem do jednej z klas wykładowych, zauważyłem Lilusie jak…
- Lilusie? Awww jak suuodko – szepnęłam, ściskając mocniej kubek z parującą herbatą.
- Liluś, to zdrobnienie. Wracając, zauważyłem Lily jak klęczy na podłodze i zbiera książki, wspominałem, że jest niezdarą? – zapytał, mrużąc oczy, a kiedy kiwnęłam przecząco głowa kontynuował: - Podszedłem do dziewczyny i kucnąłem przy niej, posyłając jej mój uwodzicielski uśmiech.  Pomogłem jej pozbierać książki, a kiedy wszystkie zebraliśmy i Lily wstała, zauważyłem, że płacze, wystraszony zapytałem czy…


- Stało się coś? – zapytał James, patrząc z czułością na rudowłosą osóbkę. Zawsze, kiedy ją widział jego wnętrzności tańczyły szaleńczą sambę, a on miał ochotę przytulić ją i nigdy nie puszczać. – Lily, wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko – odparł, ale znów nie doczekał się odpowiedzi. Chwycił dziewczynę za rękę i zaprowadził do jednej z pustych klas, w której mogli spokojnie porozmawiać. – Czy… czy chodzi o Matthew?
Ku przerażeniu chłopaka, Carell zaczęła jeszcze bardziej płakać i wtuliła się w jego pierś, mocząc przy tym granatową koszulę w kratę. Niewiele myśląc James przycisnął Lily jeszcze bardziej do siebie, sprawiając tym samym, że dziewczyna poczuła się bezpieczna, nawet bezpieczniejsza niż w ramionach jej chłopaka, a raczej byłego chłopaka. Jej ciałem wstrząsnęła kolejna fala płaczu, gdy kolejny raz przed oczami stanął jej obraz wczorajszego wieczoru. Zdradził ją, bo myślał, że ona też go zdradziła. Nie porozmawiał z nią o tym, nawet nie myślał o jakiejkolwiek rozmowie na ten temat. Skoro uznał, że oddała się komuś innemu, powinien to rozwiązać inaczej. Ale Matthew woli inne sposoby, woli odpłacić się tym samym, nawet jeśli mija się to z prawdą. Nie dość, że ją zdradził i zostawił, to jeszcze zmieszał ją z błotem, wmawiał wszystkim znajomym, że jest dziwką, że puszcza się z każdym kto ją o to poprosi. Ale Lily taka nie jest, jeśli kocha, to z całego serca, całą sobą, całym ciałem i duszą. Nie obchodzą jej inni faceci, ma gdzieś ich zaczepki i podrywy, bo widzi tylko tego jedynego, tego, którego kocha. I tak samo kochała Matthew, a może nadal kocha, może jej nie zdradził, może miała halucynacji przez nadmiar pracy? Nie, pomyślała, to koniec, to nie były halucynacje, on ją zdradził, pobawił się i wyrzucił, jak zużytą, zepsutą zabawkę. Na szczęście ma jeszcze najlepszego przyjaciela, odkąd się poznali, spędzają ze sobą prawie każdą wolną chwilę.
James tulił do siebie Lily, zataczając okrągłe ruchy ręką, po jej plecach i wdychając słodki zapach jej perfum. Ile by dał, żeby mogła być jego, ba ile by dał za jeden, króciutki pocałunek. Oddałby wszystko, by móc spędzać z nią każdy dzień i każdą noc, rzuciłby pracę i studia, byleby tylko przy niej być, czuć jej dotyk i zapach wanilii. Kochał ją, kochał jak żadną inną dziewczynę i dobrze zdawał sobie z tego sprawę. Więc dlaczego nie mogli być razem, czemu nie mógł zasypiać i budzić się przy niej, patrzeć na jej radosny uśmiech, którym go obdarzała, ilekroć zrobił lub powiedział coś głupiego, dlaczego nie mógł patrzeć na jej zaróżowione policzki, które robiły się jeszcze bardziej czerwone, gdy była zawstydzona,dlaczego nie mógł wpatrywać się w jej szmaragdowo-zielone oczy, w których się zatracał, za każdym razem, kiedy tylko na niego spojrzała. Powód był jeden. Matthew. Chłopak, którego nienawidził szczerze i z całego serca. Za każdym razem, gdy go widział miał ochotę mu przywalić, tak, że już nigdy nie dałby rady się podnieść. Miał przy sobie wspaniałą dziewczynę, a cały czas wodził wzrokiem za innymi, mimo że Lily stała tuż koło niego. Och ile razy Lily wypłakiwała się w jego ramię, narzekając na zachowanie Matta, ile razy nie mogła się z nim spotkać, ze względu na jej chłopaka.
- Powiesz mi co się stało? – zachęcił dziewczynę, która po głośnym westchnięciu i zaczerpnięciu powietrza, opowiedziała mu wszystko z dokładnymi szczegółami. I nagle odżyła w nim nadzieja na ich wspólną przyszłość, już widział ich przed ołtarzem, wyznających sobie dozgonną miłość i wierność, widział gromadkę dzieci, biegających po małym domku na przedmieściach Cardiff, widział ich jako staruszków, siedzących na dwóch bujanych fotelach i obserwujących swoje kilkunastoletnie wnuki, które przyszły w odwiedziny. I BUM! Prysł czar chwili, bo zdał sobie sprawę, że nie może wykorzystywać jej obecnej sytuacji, rozstała się z chłopakiem, którego kochała, jest załamana i nie wie co ma zrobić, opowiedziała mu wszystko, by dać upust emocji, bo jest jej przyjacielem i jej wysłuchał. Tylko przyjacielem. I znowu powróciła szara rzeczywistość, oni nigdy nie będą razem, James nigdy nie poczuje jej słodkich warg na swoich, nie pogładzi jej rudych włosów podczas pocałunku, nigdy nie dotknie jej w ten inny, bardziej intymny sposób.
- Ja zawsze będę przy tobie, rozumiesz? – zapytał James, gdy skończyła opowiadać i z roztargnieniem wycierała swoje zapłakane oczy. – Zawsze cię wysłucham, nawet jeśli na mnie nakrzyczysz, zostanę, chociażbyś krzyknęła mi prosto w twarz, że mnie nienawidzisz i chcesz, żebym odszedł, a czasem na ciebie nakrzyczę, żebyś zrozumiała, że jest jeszcze ktoś, kto cię kocha i ktoś, kto zawsze będzie przy tobie, rozumiesz?
Lily pokiwała głową ze zrozumieniem i po cichu wypuściła powietrze z ust, nie wiedząc, kiedy tak naprawdę je wstrzymała. Wtuliła się ponownie w tors Jamesa i wsłuchiwała się w miarowe bicie jego serca. Była mu wdzięczna, że z nią był, jest i miała nadzieję, że już zawsze będzie. A przecież znali się zaledwie dwa miesiące, mimo tego połączyła ich niezwykła więź. Carell zdawała sobie sprawę z tego, że Wild, tak naprawdę, chciałby czegoś więcej niż tylko przyjaźni i gdyby miała przyznać się sama przed sobą, ona pragnęła tego samego. Chciała zatracić się w jego pocałunku, spojrzeniu i dotyku, choćby najdelikatniejszym. Kochała Jamesa i uświadomiła sobie o tym dopiero teraz, kiedy została zraniona, a co on na to powie? Że tak naprawdę ona go nie kocha? Że wmawia to sobie, bo została sama? Że chce sobie nim zapełnić pustkę w sercu? Nie chciała i nie mogła zdradzić mu swoich uczuć, bo wtedy mogłaby stracić swojego przyjaciela, a nie przeżyłaby kolejnego odtrącenia.
- Nigdy cię nie znienawidzę, przecież wiesz – odpowiedziała, uśmiechając się lekko i ocierając ślady po czarnym tuszu ze swoich policzków.
- Wiem, Lily, wiem. Ale ostrożności nigdy dosyć – zachichotał cicho, wpatrując się w jej twarz, która teraz nabrała kolorów.
Spojrzał w jej intensywne zielone oczy i kolejny raz tego dnia poczuł ukłucie w sercu, tak niewiele brakuje, stoją tutaj sami, bez żadnych świadków, teraz ma szansę, musi to zrobić, musi chociaż ten jeden jedyny raz złożyć na jej ustach pocałunek. Potem może odejść i już nigdy nie wrócić, może zniknąć z jej życia już na zawsze, ale zrobi to będąc szczęśliwym, bo spełni się jego największe marzenie. Marzenia są cudowne i uszczęśliwiają. Niewiele myśląc przejechał palcem wskazującym po jej rumianym, gładkim policzku, poczuł jak prąd przeszywa jego ciało od czubka głowy po palce u stóp. A Lily nie protestuje, nie strąciła jego ręki, nie zrobiła nic, tylko wpatrzyła się w jego oczy z równą intensywnością. I wtedy zobaczył to w jej oczach, wesołe iskierki, które mogły świadczyć tylko o jednym, a James nie mógł uwierzyć w swoje szczęście, tyle razy marzył o tej chwili, tyle raz ją sobie wyobrażał, w romantycznej atmosferze, w blasku świec, a tymczasem stoi w jakiejś sali wykładowej z dwoma oknami, rzędem ławek i szeroką tablicą.
- Posłuchaj mnie, Lily i błagam cię nie przerywaj mi, dobrze? – zapytał, wpatrzony w jej szmaragdowe oczy, a kiedy otrzymał nieme potwierdzenie kontynuował: - Kocham cię, kocham cię Lily Carell jak żadną inną kobietę na tej planecie, kocham cię od chwili, gdy spotkaliśmy się na stadionie, kocham cię i teraz wiem, że ty czujesz to samo, widzę to w twoich oczach. Chcę czuć zapach twoich perfum, zasypiać przy tobie każdej nocy i budzić się każdego dnia, chcę dziękować Bogu, że dał mi taki skarb jakim jesteś ty, rozumiesz? Ja wiem, zerwałaś z Matthew, kochałaś go i wiem, że trudno jest o tym zapomnieć, ale zrozum, Matt to debil, nie zasługiwał na ciebie, nie był ciebie wart. A ja kocham cię od zawsze i kochałem nawet wtedy, gdy się nie znaliśmy, bo ciągle wierzyłem, że gdzieś tam w świecie jest moja Lily Carell, która kocha mnie tak samo, jak ja ją. Błagam cię, daj nam szansę, pozwól nam spróbować. Kocham cię – powiedział James, czując jak palą go policzki.
Tak długo dusił w sobie to uczucie, które próbowało wyrwać się z jego piersi, za każdym razem, gdy tylko pomyślał o ukochanej. Teraz mieli szanse, mogli być razem, nie zważając na konsekwencje.
Lily wpatrywała się w oczy ukochanego, czując jak po jej ciele rozpływa się przyjemne ciepło. Kochała go, kochała Jamesa Wilda i teraz była tego pewna. A Matthew? Kto to w ogóle jest ten Matthew? Teraz był tylko James, jej James.
- Kocham cię – wyszeptała nienaturalnie cicho. – Kocham cię i już zawsze będę.
Nie zważając już na nic, uniosła się na palcach i złożyła na ustach chłopaka nieśmiały pocałunek, nie do końca pewna, czy James tego chce. Miliony, miliardy małych motylków wzbiło się w powietrze, wywijając salta w jej żołądku, gdy brunet odwzajemnił gest i napierając swoim językiem na jej wargi, otworzył je lekko. Lily, jakby w geście zaproszenia, rozchyliła je bardziej, a przyjemne mrowienie w dole kręgosłupa pojawiło się, gdy James dotknął językiem jej podniebienia. Niechętnie odsunęli się od siebie, wciąż wpatrzeni w swoje oczy, Rudowłosa oblizała swoje usta i przygryzła dolną wargę. Szczęście wypełniło ich ciała po same uszy, a na twarze wypełzł uśmiech, który mogłaby pozazdrościć im niejedna dziewczyna i niejeden chłopak. A co było ważne? Że się kochają. Że chcą opiekować się sobą nawzajem i wspólnie spełniać swoje marzenia. Że są razem tu i teraz, i że będą, aż po kres swoich dni.


- I od tamtej pory jesteśmy razem – zakończył James, zakładając ręce za głowę.
- Awwww. Jakie to romantyczne, nie wiedziałam, że potrafisz taki być – powiedziałam, wyciągając chusteczkę i wycierając łzę z kącika oka.
- Teraz ty mów co u ciebie.
- No więc, poznałam piątkę przyjaciół, grają w zespole. Pierwszego dnia, zaraz po przyjeździe, wyszłam na spacer do parku, gdzie spotkałam Nialla, który pomógł mi wrócić do domu, bo się zgubiłam. Niedługo potem poznałam Louisa i Harry’ego. Następnego dnia umówiłam się z Niallem na spacer po Londynie, żeby poznać okolice. Byliśmy na London Eye, promenadzie, w Nando’s i w Muzeum Madame Tussauds. Zrobiłam sobie fotkę z Justinem Bieberem, dasz wiarę? – przerwałam, bo moja wypowiedź wywołała salwę śmiechu wśród zgromadzonych, - A dzisiaj, nie dość, że zostałam ciocią i chrzestną jednocześnie, że odwiedził mnie mój ukochany braciszek, że urządziłam sobie pogawędkę w czterech językach, to do tego Zayn mi się oświadczył, a Lou zapytał ‘gdzie byłam całe jego życie’. A to wszystko dlatego, że znam cztery języki. Nigdy w życiu, nie przeżyłam dziwniejszego i zarazem bardziej niesamowitego dnia.
- Oj siostra, strasznie się za tobą stęskniłem – powiedział James, jednocześnie mnie przytulając.
- Mam nadzieję, że tym razem zostaniesz na dłużej – rzekłam do niego, po czym uśmiechnęłam się, w mój rozbrajający sposób i dodałam: - I przedstawisz mi twoją wybrankę serca.
- Nie ma sprawy. Wydoroślałaś strasznie przez ten rok.
- Och nie przesadzaj! – żachnęłam się. – Wcale nie chcę być dorosła. I want to be forever young – jak to mawia Alphaville*
- Nie wiem, czy kiedyś ci to mówiłem, ale kocham cię, siostra.
- Ja ciebie też, bracie.
Powoli zaczęli schodzić się goście, więc razem wyszliśmy do przedpokoju, by wspólnie witać przybyłych.




*
*Alphaville - zespół, który jest oryginalnym wykonawcą piosenki 'Forever Young', którą 1D coverowało w i po X-Factorze.

Mam nadziejż, że 'Wspomnienie Jamesa' się podobało. Szczerze mówiąc to ta notka powinna być o wiele krótsza, ale naszła mnie wena i pozmieniałam niektóre momenty, w większości dodałam coś nowego. Dzięki temu, ta notka, jest najdłuższą, jaką kiedykolwiek udało mi się napisać (8 stron w Wordzie). Przepraszam za błędy, których starałam się unikać. Nie dość, że klawęcja mi nawala, to jeszcze Word nie podkreślał mi błędów, przez to musiałam czytać wszystko dwa razy, zanim opublikowałam. 
Liczę na komentarze c: 
Pozdrawiam, ~ Troublemaker ~ < 3!

12 komentarzy:

  1. yeeaaa. xd pierwsza. hahah.
    ogólnie rozdział jest cuuuuudoooowny. *,*
    no i chciałam zapytać, co ile dodajesz rozdziały? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję *_*
      Staram się co dwa tygodnie, ale nie zawsze się udaje. Czasami jest szybciej, a czasami (w głównej mierze przez szkołę) później.

      Usuń
  2. zajebisty rozdział dawaj dalej ! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział *,*
    jestem ciekawa, co będzie dalej :)
    czekam na następny.

    http://socanwedoitalloveragain11.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, tu Lily z czarnowlosy-problem-lily. Mam nadzieję że jeszcze mnie nie znienawidziłaś za zwłokę w dodawaniu rozdziału... Tym razem obiecuję, że jutro się pojawi ;) Już jest prawie gotowy ;) ale głupio mi że tamtą obietnicę złamałam... Taki jakby przestój twórczy :( dam ci jeszcze znać ;) chyba że wolisz gg - mój nr to 7126519

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam, że nie żyjesz xD tak długo nie dawałaś znaków życia ;> i nie, nie znienawidziłam cię, może i jestem niecierpliwa, ale wiem jak to jest, jak cię ludzie poganiają xD to raczej ja powinnam zapytać, czy to Ty mnie nie znienawidziłaś za to popędzanie xD
      Wreeeeszcie, kocham Twojego bloga, mówiłam to już? jeśli nie to: KOCHAM TWOJEGO BLOGA!!
      Niestety nie posiadam gg ;< więc gdybyś mogła informować mnie o notkach na tym blogu, byłabym Ci wdzięczna ♥

      Usuń
    2. Więc z radością informuję, iż na blogu http://czarnowlosy-problem-lily.blog.onet.pl/ pojawił się w końcu rozdział 71. Zapraszam! =D

      Usuń
  5. Fajny blog. Pierwszy na ktorego sie natknelam, gdzie 1D nie sa slawni na caly swiat. :D Pomysly fajne. Pisz koleny rozdzial.
    Pozdrawiam,
    N.
    Zapraszam do mnie xD
    http://onedirectiontakemehomelouise.blogspot.com
    takze o One Direction ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba. :D A rozdział pojawi się niedługo, muszę go tylko trochę dopracowac ;p

      Usuń
    2. Trzymam za słowo :D

      Usuń

Bardzo proszę nie spamować (: